Centrum Kultury Filmowej im. A. Wajdy rozpoczęło intensywne prace nad realizacją projektu modernizacji kina. Czuliśmy, że to miejsce jest niezwykłe i historia o dawnym kinie Tęcza zasługuje na wyróżnienie. Chcieliśmy nawiązać dialog z mieszkańcami ulicy Suzina i okolicznych kolonii żoliborskiego WSM-u, dlatego postanowiliśmy wdrukować skromny biuletyn do wywieszenia w gablotach kina. Chcieliśmy przypomnieć stuletnią historię tego budynku. Jak się szybko okazało, format biuletynu był stanowczo za ciasny na przebogatą historię Tęczy.
Zadanie kuratorskie, które mi powierzono, nie wydawało się arcytrudne. Kilka faktów o historii tego miejsca znałam. Szybko poznałam nowe. Że kino to część kotłowni Warszawskiej Spółdzielni Mieszkaniowej, że przed wojną działał tam Teatr im. Stefana Żeromskiego, że wystawiał tam też swoje przedstawienia Teatr Baj, następnie działało przedwojenne kino Stella, potem kino Świat, a w czasie okupacji miejsce odegrało również swoją niebagatelną rolę. To tutaj oddano pierwsze strzały w Powstaniu Warszawskim. Po wojnie już - pod nową nazwą kino Tęcza - działało do roku 1989. W okresie PRL-u gospodarzem kina była Okręgowa Instytucja Rozpowszechniania Filmów w Warszawie. W czasie transformacji ustrojowej, w dynamicznych latach 90., kinem zawładnęła niezwykła inicjatywa artystyczna, jaką była Akademia Ruchu.
Tych kilka etapów w sposób naturalny, ułożyło się w siedem kolorów tęczy, a ponieważ film organicznie płynie w mojej krwi, to błyskawicznie pojawił się tytuł „7 ujęć Tęczy”.
Następnie nie pozostało nam nic innego, jak rozpocząć dokumentację historii Tęczy.
Oprócz zaangażowania niemal całego zespołu CKF-u, udało się zarazić naszą ciekawością i fascynacją do tego miejsca wspaniałe ekspertki. W pracach nad wystawą udział wzięły:
Marta Ostrowska - żoliborzanka od 10 lat, zakochana w tym miejscu, inspirowana duchem spółdzielczości; kuratorka niedawnej wystawy poświęconej 100-leciu powstania Warszawskiej Spółdzielni Mieszkaniowej. Dla nas zgłębiła czasy przedwojenne i to, jak doszło do powstania kina "Tęcza".
Donata Rapacka – od urodzenia związana z Żoliborzem, znająca każdą kolonię WSM-u, każdą uliczkę Żoliborza, a przede wszystkim jej mieszkańców. Donata jako społeczniczka realizuje swoją misję także jako Radna Dzielnicy oraz członkini Stowarzyszenia Żoliborzan. To dzięki jej wysiłkom mogą Państwo wysłuchać wspomnień o kinie Tęcza, które przez ostatnie miesiące nagrywała.
Katarzyna Wajda – filmoznawczyni, wieloletnia ekspertka Filmoteki Narodowej, na potrzeby wystawy „7 ujęć Tęczy” przeprowadziła dogłębną analizę repertuaru kina podczas okupacji, a także polityki programowej kina w latach 1945-1960.
Nie znałam Żoliborza, ani historii WSM. Czułam się trochę jak podróżniczka, która wyrusza w nieznane, co prawda zaopatrzona w niejeden przewodnik, ale licząca, że na miejscu odkryje nowe fakty. Tak się też stało. Kolejne znaleziska, takie jak wzmianki prasowe o wydarzeniach, które się tu odbyły lub opowieści naszych rozmówców z Żoliborza, otwierały mi kolejne drzwi do tajemnicy Tęczy. Szukanie w archiwach potwierdzenia słów snutych przez żoliborzan we wspomnieniach, weryfikacja u źródeł poznanych informacji potwierdziła, że pamięć ludzka mimo, iż wybiórcza, jest niedoprzecenienia. To o czym mówią mieszkańcy było kanwą, na której zaczęłam snuć opowieść o Tęczy.
Dla przykładu przytoczę taką historię. Ze źródeł prasowych wiemy, iż ekranizacja przygodowej powieści Kiplinga, film „Kala Nag” w reż. Roberta J. Flaherty’ego był wyświetlany w Tęczy już w sierpniu 1945 roku, zaraz po pierwszym wolnym seansie. Rozmówcy jednak zapamiętali rok 1946. Zaczęłam więc odruchowo sprawdzać w źródłach tą datę. Szybko jednak uświadomiłam sobie, że to wspomnienia naszych rozmówców są ważniejsze. Istotne było to, że te dzieci, które przeszły przez powstanie, dzięki kinu i egzotycznej, indyjskiej opowieści o słoniu, mogły przenieść się w inny świat. Uciec od okupacyjnego horroru. Notacje m.in. Marka Nowickiego, Jarosława Abramowa i Sławomira Jagolińskiego, uświadomiły mi, jak ważnym zjawiskiem, było otwarcie tego kina tak szybko po wojnie, szczególnie dla dzieci. Nasi rozmówcy mieli wtedy po kilka lat, a egzotyczny „Kala Nag”, stał się dla nich potrzebnym, radosnym przeżyciem z dzieciństwa. Tym bardziej wzruszała mnie ikonografia przechowywana przez Mazowiecką Bibliotekę Cyfrową wydań „Jawnutki”, pisemka dla dzieci, które pod okiem Marii Kownackiej przygotowywała dziecięca redakcja. Podczas, gdy w Warszawie trwało powstanie, dzieci z Żoliborza brały udział w konkursach i zagadkach literackich. Reprinty „Jawnutki” także można oglądać na naszej wystawie.
Czasem więc i w pracy reaserchera zdarzają się cudowne momenty. Tak było też w przypadku odkrycia w archiwach Wytwórni Filmów Dokumentalnych i Fabularnych na Chełmskiej, roboczego materiału na taśmie 35 mmm, nakręconego i nigdy nieużytego do Polskiej Kroniki Filmowej, tzw. nieużytego pozytywu, z reportażem z 27 lipca 1945 roku, czyli z dnia pierwszego powojennego seansu w kinie Tęcza. Zobaczyłam ładnie ubrany tłum ludzi, panie w białych bluzkach, panowie w kapeluszach, na tle naprędce odbudowanego kina, z ciekawością wyglądających pierwszego powojennego seansu.
Po kilku miesiącach owocnej pracy w archiwach oraz po wysłuchaniu godzin nagrań wspomnień, okazało się, że musimy zrezygnować z pomysłu na kilkustronicowy biuletyn umieszczony w gablotach kina, i zastąpić go plenerową wystawą z cyfrową odsłoną w internecie na stronach VOD Warszawa.
Do projektu w ostatniej kluczowej fazie zaprosiłyśmy także artystów z Akademii Ruchu, dzięki czemu powstała instalacja autorstwa Krzysztofa Żwirblisa pod tytułem „Ekwiwalent Akademii Ruchu”. Instalacją mogą widzowie wystawy oglądać we foyer kina Tęcza, w charakterze wydarzenia towarzyszącego.
W końcu przyszedł czas na złożenie wystawy. Z pozyskanych materiałów archiwalnych, dostarczonych autorskich tekstów należało zrobić selekcję, ułożyć w opowieść zaprezentowaną na planszach, zaplanować ich kolejność i format. To najtrudniejszy moment. Nigdy nie wiemy, czy to co nam się wydaje inspirujące, ciekawe i ważne, będzie takie same dla odwiedzających, których zapraszamy, aby spojrzeli na kino, architekturę i ludzi je tworzących z kuratorskiej perspektywy.
Upragniony moment, składający się z sprzecznych uczuć: radości i zmęczenia oraz ulgi i niepokoju. Najważniejsze jednak będzie dla mnie to, jakie uczucia wzbudzi wystawa u odwiedzjących dziedziniec kina Tęcza. To dopiero początek wspólnej kulturotwórczej wędrówki, do której już teraz Państwa zapraszamy. Powojenne losy tego miejsca to wciąż świeże wspomnienia mieszkańców Żoliborza. Poznaliśmy je trochę, ale liczymy, że usłyszymy jeszcze wiele opowieści, do czego zachęcamy – nasza rozmowa o historii kina Tęcza dopiero się zaczyna.