Teodor Toeplitz, działacz WSM, pisał w 1933 roku w przemowie na otwarcie kina w budynku kotłowni przy Suzina: „Znajdujemy się w przestronnej, jasnej, pogodnej, pięknej sali – znajdujemy się w teatrze wyczarowanym z kotłowni”. W CKF marzymy o chwili, gdy będziemy mogli za Toeplitzem powiedzieć, że znajdujemy się w nowoczesnej, przestronnej, wyremontowanej sali kina Tęcza i zaprosić Państwa do korzystania z jej walorów. Czekamy na ten moment z niecierpliwością i za Toeplitzem nie wahamy się powtórzyć, że w tym miejscu będzie biło źródło życiodajnego ciepła. W powiązaniu siła, a tą wartością spajającą nas jest działalność kulturalna. Dlatego też, podczas gdy niestrudzenie kontynuujemy inwestycję modernizacji kina, chcemy podzielić się z Państwem efektami merytorycznej pracy naszego zespołu. Na tegoroczną odsłonę letnich działań kulturalnych, przygotowaliśmy wystawę pod tytułem 7 UJĘĆ TĘCZY – KINO, ARCHITEKTURA, LUDZIE, traktującą o historii tego niezwykłego budynku.
Pierwsze seanse realizowali tu w latach 30. nasi ideowi protoplaści spod znaku Startowców, do których należeli między innymi niegdysiejsza mieszkanka kolonii V, zwana matką polskiej kinematografii – Wanda Jakubowska, a także Eugeniusz Cękalski, autor bezkompromisowego w społecznej krytyce filmu „Strachy” czy inni młodzi gniewni polskiego kina Międzywojnia. Spółdzielcze kino prowadzone przez grupę pod wezwaniem Stowarzyszenia Miłośników Filmu Artystycznego „Start” w sali na Suzina było zaledwie krótkim epizodem, jednak ich wpływ na to miejsce, a także na ludzi je odwiedzających, będzie powracał w staraniach kolejnych gospodarzy kina. My, dbający o to miejsce obecnie, miłośnicy i miłośniczki kina z Centrum Kultury Filmowej im. Andrzeja Wajdy, mimo że minęło prawie sto lat, także podpisujemy się pod postulatami filmu użytecznego. Traktujemy kino jako narzędzie zmiany społecznej i pracujemy nad ukształtowaniem młodej, świadomej widowni. Szczególną wagę w naszych działaniach edukacji filmowej przykładamy do filmu dokumentalnego, planując po wyremontowaniu kina umiejscowić tu Festiwal Filmów Dokumentalnych dla Młodego Widza LET’S DOC. Z raportów i badań wynika, że dzięki filmom dokumentalnym polepsza się rozumienie świata u młodych ludzi. Wydaje się to bardzo istotne w kontekście dzisiejszych kryzysów psychicznych młodzieży i naszej, jako dorosłych, odpowiedzialności za świat. Chcemy, żeby miejsce w sali przy Suzina dawało właśnie taką życiodajna siłę, która wesprze nas w poszukiwaniu rozumienia nas samych.
Zborowski, Syrkusowie, Hincowie – tym architektom zawdzięczamy kształt architektoniczny budynku, który widzimy. Bruno Zborowski to współautor osiedli Warszawskiej Spółdzielni Mieszkaniowej; Szymon Syrkus – reprezentant Polski na CIAM, jeden z autorów „Warszawy funkcjonalnej”, wizji nowoczesnej stolicy, niezgorszej niż proponowany ówcześnie przez Le Corbusiera model Ville Contemporaine . Dla Ireny Solskiej, prowadzącej tu Teatr im. Żeromskiego, Syrkus wraz z żoną, Heleną Syrkus, zaprojektowali zgodnie z zasadami teatru symultanicznego scenę obrotową i scenografię do spektaklu „Boston”. Natomiast Waldemar i Bożenna Hincowie to autorzy modernistycznego kształtu kina. Ich projekt powstał w 1967 roku i został zrealizowany podczas remontu, który zakończono 1 maja 1975 roku.
Związki kina i architektury to wdzięczny temat, tu poruszony zaledwie pretekstowo. Związek ten udowadnia bowiem, że do kultury filmowej zaliczyć można nie tylko samo dzieło filmowe i jego efekt ekranowy, lecz także to, co wokół ekranu wydarzyć się musi, a więc odpowiednie warunki projekcji i odpowiednia przestrzeń dla uprawiania kultury filmowej. Jak powinna wyglądać koncepcja funkcjonalna i architektoniczna kina Tęcza po remoncie, to obecnie temat dla nas w CKF najważniejszy.
Słuchanie prawdziwych historii to nasza pasja. Stąd próba zgłębienia historii miejsca, w którym zamierzamy uprawiać kulturę filmową w przyszłości. Dlatego też poprosiliśmy Państwa o wspomnienia związane z kinem Tęcza. Efekt tych poszukiwań przekroczył nasze oczekiwania, zaskoczył nas i uwiódł.
Nie było bowiem łatwo odtworzyć historię Tęczy z samych archiwaliów. O ile przedwojnie zastałyśmy doskonale udokumentowane fotograficznie w zbiorach archiwum WSM oraz opisane w „Życiu W.S.M.”, o tyle powojenne losy kina, być może z braku zaangażowanego gospodarza, a być może z peerelowskiej bylejakości, nie zostały nigdzie zgromadzone. Liczyłyśmy więc na pamięć mieszkańców. Starałyśmy się odtworzyć życie filmowe na ekranie, odszukując w afiszach i repertuarach w prasie zapamiętane przez Państwa seanse, wyłuskując wspomnienia z konkretnych filmów i osobiste relacje z wizyt w kinie. Specyfiką takiej narracji stało się to, że jest opowieścią przyjmującą perspektywę dziecka. Nadało to naszej opowieści wyjątkowej czułości. Większość z Państwa zapamiętało najbardziej seanse z rodzicami na porankach oraz seanse dla dorosłych, na które nie chciały wpuścić Was bileterki. W związku z tym, że bohaterem wystawy jest też budynek kina, ciekawiło nas, jak to kino wyglądało kiedyś. Dlatego pytaliśmy, jak Państwo zapamiętali wygląd sali kinowej, kasy biletowej, sufitu czy trzeszczących krzeseł.
Słuchając nagrań przeprowadzonych przez Donatę Rapacką na potrzeby naszej wystawy, rozmyślam teraz o ekranie kina Tęcza (a wcześniej ekranie kina Żoliborz, kina Stella i wreszcie kina Świat) i wyobrażam sobie, że wyświetlono na nim całą historię kina. Widzę płótno ekranu naświetlone jedocześnie wszystkim filmami i wiem, że każdy z tych seansów istnieje, równocześnie i nadal w pamięci widzów. Słucham wspomnień mieszkańców Żoliborza, którzy przywołują dawne tytuły – przedwojenną komedię Aleksandrowa „Świat się śmieje”, porażających „Bezdomnych” czy „Kala naga” – film o chłopcu z „Księgi dżungli” Kiplinga, którym opiekował się słoń. „Zapomniana melodia” była tu oglądana tak często, aż teksty piosenek zostały wyryte na pamięć. W Państwa pamięci przeplatają się filmy radzieckie na przemian z francuskimi. Filmy z Aliną Janowską i z Gerardem Philipem (na którego chodziły tylko starsze kuzynki, żeby po powrocie z kina smakowicie opowiadać treść filmu młodszym dziewczynom). Ze wzruszeniem słuchałam wspomnienia Antoniego Libery o Brigitte Bardot z „I bóg stworzył kobietę”, który to film poznał tylko ze ścieżki dźwiękowej łapanej z innymi małolatami przy uchylonym okienku wentylacyjnym. Wyobrażam sobie kolejkę do kasy biletowej długą do latarni i rodzinę profesora Marka Nowickiego, zerkających przez okno, aby ocenić, czy dzisiaj wieczór są szanse na wejście do środka. Słyszę (dzięki wspomnieniu pani Jadwigi Godlewskiej) rozlewające się po słonecznej ulicy Suzina słowa śpiewane prze Sławę Przybylską „Pamiętasz była jesień” z filmu „Pożegnania” Wojciecha Jerzego Hasa.
Wśród osób tworzących barwną historię kinoteatru na Suzina, jest kilka osobowości, które ujęły mnie wyjątkowo:
Teodor Toeplitz, twórca WSM-u i autor magnetycznej przemowy. On, podobnie jak inni działacze wiedzieli, że bez uprawiania kultury, tego pięknoduchowskiego zbytku, nie będzie społeczności, więzi. Bliskie to koncepcji programowej CKF, gdzie wierzymy, że dzięki kulturze filmowej nasze życie może być pełniejsze i szczęśliwsze.
Irena Solska, niezłomna organizatorka Teatru im. Żeromskiego, która jadąc przedwojenną 14-stką, zobaczyła przez okna tramwaju nową dzielnicę i zadała historyczne pytanie: Czy teatr już mają?
Wanda Jakubowska, która – jak pisze Monika Talarczyk w jej biografii – została wierna ideałom WSM-owskiego świata przez całe życie.
Maria Kownacka, która w okrutnym w czasie okupacji wyczarowywała codziennie alternatywną rzeczywistość pod postacią gazetki dla dzieci, „Jawnutki”, odciągając tym samym uwagę najmłodszych od okropności wojny.
Witek Górka, który z pasją i swadą programował jedno z najlepszych awangardowych kin okresu transformacji w Warszawie – KINO AKADEMII RUCHU, zapraszając na Suzina artystów od Dereka Jarmana, przez Tadeusza Konwickiego, Andrzeja Wajdę, po prezentacje dzieł Kantora i nowego narybku polskiej kinematografii ze stajni Studia Irzykowskiego.
Wszyscy artyści, kuratorzy, pisarze i muzycy skupieni wokół Akademii Ruchu, Ośrodka Teatralnego AR, kina i Galerii AR, którzy zaskakiwali, bulwersowali i wytyczali nowe ścieżki.
Andrzej Wajda i Krystyna Zachwatowicz-Wajda, którzy kino Tęcza po sąsiedzku odwiedzali często i chętnie.
Wspaniali rozmówcy naszej kuratorki i współautorki wystawy, Donaty Rapackiej – Jarosław Abramow, Marek Nowicki, Antonii Libera, Sławomir Jagoliński, Jadwiga Godlewska, Małgorzata Malicka, Grzegorz Hlebowicz, Paweł Dunin-Wąsowicz, Barbara Hruszowiec, Anna Radwan-Röhrenschef, Hanna Mierzewska, Joanna Sokolińska, Julia Umeda-Zasacka, Natalia Korcelli, Andrzej Sypniewski, Piotr Wertenstein-Żuławski, Witold Wawrzyński – i wszyscy, którzy zechcieli podzielić się swoją pamięcią i pomóc zbudować nam narrację tej wystawy. Dziękuję!
Z pewnością jest wiele luk w naszej opowieści, a wystawa jest jedynie początkiem naszej obecności na Suzina, dlatego też będziemy szczęśliwi, jeśli zechcą Państwo kontynuować z nami uprawianie kultury filmowej. Tym samym zapraszamy Państwa do wspólnego tworzenia tego inkluzywnego miejsca.
Chciałam bardzo podziękować mojemu zespołowi z Centrum Kultury Filmowej im. Andrzeja Wajdy, który wybrał się ze mną w tą wyboistą drogę gospodarzenia w kinie Tęcza. Szczególne podziękowania składam Izabeli Wyciszkiewicz, bez której wiedzy i miłości do przedwojennego kina i archiwów filmowych wystawa nigdy nie powstałaby. Za zaufanie, wspaniałą współpracę i przewodnictwo po Żoliborzu dziękuję Donacie Rapackiej. Za ogromną wiedzę, pasję i zaangażowanie dziękuję Marcie Ostrowskiej, za teksty filmoznawcze – Katarzynie Wajdzie, za produkcję i koordynację wystawy Klarze Bogusławskiej i Martynie Szustorowskiej, za promocję i komunikację Dagmarze Gołdzińskiej i Karolowi Kwiatkowskiemu, za internetową odsłonę wystawy na platformie VOD WARSZAWA dziękuję Julii Bachman i Dominice Lubańskiej, a za pietyzm i dbałość o estetykę graficzną wystawy – Krzysztofowi Bednarskiemu.
Szczególne podziękowania składam Krzysztofowi Żwirblisowi za przygotowanie koncepcji artystycznej i merytorycznej instalacji pod tytułem „Ekwiwalent A.R.”, którą mogą Państwo oglądać we foyer kina Tęcza w trakcie trwania wystawy.
Joanna Rożen-Wojciechowska